Tropico

0
6

Tropico

Castro Ruz Fidel (ur. 1926), rewolucjonista i dyktator kubański.
Za udział w nieudanej rewolucji z 1953, skierowanej przeciwko ówczesnemu dyktatorowi Kuby, gen. Batiście, skazany na 15 lat więzienia. Po zwolnieniu na mocy amnestii w 1955, udał się do Meksyku, skąd powrócił w 1956 z niewielką grupą zwolenników, m.in. z Che Guevarą. Ich działania partyzanckie umożliwiły w 1958 zwycięski marsz na Hawanę. Castro został premierem. Dziś osamotniony po upadku ZSRR utrzymuje się przy władzy, mimo całkowitego załamania gospodarczego państwa i blokady ekonomicznej nałożonej przez USA. Wobec katastrofalnej sytuacji ekonomicznej na Kubie podejmuje próbę liberalizacji życia gospodarczego i politycznego.

Kto nie słyszał o komunistycznej Kubie czy dziesiątkach bananowych republik? O miejscach, w których rządzą zbrojnie miejscowi kacykowie, gdzie panuje totalna bieda, zaś jedynym kontaktem ze światem są nieliczne akcje Czerwonego Krzyża. Dotychczas żaden z potentatów rynku software’owego nie pokusił się o podjęcie tematyki rządzenia właśnie w jednym z takich państewek, gdzie można robić wszystko wedle własnej woli, gdzie ewentualne bunty można krwawo stłumić, zaś obawa humanitarnej interwencji np. USA nie istnieje, z powodu odpowiednich koneksji i znajomości ( gdyż jak wiadomo w polityce nie ma sentymentów )

Oczywiście tak było do czasu, aż PopTop i Gathering of Developers nie zdecydowały się na napisanie gry pod dziwnie brzmiącą nazwą Tropico.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, zresztą tak jak w każdej innej grze, jest intro. Należą się za nie bardzo duże brawa, gdyż jest, jakby to powiedzieć – klimatyczne – w tle pogrywa kubańska muzyka, zaś kamera spokojnie prowadzi nas po ulicach jednego z miasteczek. Ludzie leniwie chodzą po ulicach, paru terroristas przeładowuje broń na ciężarówkach, czuć post-kolonialny klimat totalnego nieróbstwa. O ile na Zachodzie trudno żyć w ciszy i spokoju, tak tutaj życie to ciągła sjesta uprzykrzana tylko od czasu do czasu pracą i wysoką temperaturą. Kiedy już wczujemy się w ten klimat, bardzo trudno będzie odciągnąć nas od Tropico. Intro kończy się wjazdem do okazałej posiadłości przypominającej Pałac Prezydencki. Tak, tak. Nasza rola to bycie el presidente na jednej z wysp karaibskich. Co dziwne, flaga wysepki rządzonej przez nas bardzo przypomina tą Kubańską, zaś początek gry przypada na wczesne lata pięćdziesiąte. Jak widać akcja Tropico przypada na czas Zimnej Wojny. Czyżby przypadek, czy też zamierzony efekt? J

Kiedy już rozpoczniemy grę oczom naszym pokaże się całkiem ładna trójwymiarowa grafika, trochę przypominająca ukształtowaniem terenu grafikę z Settlersów, trochę z RailRoad Tycoon 2, oraz postacie wprost wyjęte z filmów o Hawanie. Za pierwszym razem, kiedy uruchomiłem Tropico, scroolowanie ekranu trochę skakało. Włączenie akceleracji sprzętowej pomogło, ale to nadal nie jest to. Na P733 i Geforce2 MX gra nie skacze, ale nie jest też tak szybka jak można by to sobie wyobrażać. Po prostu scroolowanie nadal nie jest idealnie płynne, i czasem zasysa. Jednak w ostatecznym rozrachunku nie przeszkadza to w samej rozgrywce. Mam jednak nadzieję, że w finalnej wersji produktu ten mankament zostanie choć trochę poprawiony.

Kiedy już byliśmy przy oprawie graficznej, od razu wspomnę o muzyce i odgłosach. Jak już wspomniałem muzyka to w całości kubańskie rytmy, kto je lubi, temu będzie się ona podobać, kto ich nie lubi to polubi, gdyż jak nic pasują i tworzą sielankowy klimat dzieła programistów z Poptop. Odgłosy występujące w grze też są niczego sobie, jednak to muzyka tworzy jedną, jedyną i niepowtarzalną atmosferę.

Cała miodność Tropico przypada na rozgrywkę. Dzieło GoD przypomina połączenie SimCity 3000 z Railroad Tycoon 2. Jednak to nie wszystko. Przed sobą mamy wyspę, na której naszym głównym celem jest rządzenie i rozwijanie państewka. To, co zaimplementowano w produkcie przerasta najśmielsze oczekiwania. Wzięto pod uwagę dosłownie każdy aspekt rządzenia. Mamy do wyboru ponad 85 rodzajów budowli pogrupowanych w różnych kategoriach, są to domy, farmy i kopalnie, wszelkie budowle związane z turystyką ( hotele, kluby nocne, bary, kasyna…), banki, elektrownie, porty, lotniska, szpitale, posterunki policji, kościoły, stacje telewizyjne, gazety, sklepy, obiekty sportowe czy nawet pomniki. To, co wymieniłem, to zaledwie zalążek tego, co możemy wybudować w Tropico. Jest tego tak wiele i wykonane zostało z takim kunsztem (graficznie), że wielbiciele gier ekonomicznych będą w siódmym niebie. Zabudowywanie wyspy jednak to nie wszystko. Jako że gra toczy się w czasach zimnej wojny, możemy wysyłać delegacje, zawierać sojusze i prosić o pomoc tak USA jak Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Dosłownie pełny realizm. Będąc el presidente na wyspie decydujemy także o tym, jak demokratyczne ma być nasze państewko, do panowania nad nim możemy używać aresztowań czy zabójstw, ale także wprowadzać coraz większą demokratyzację życia. Życie na wyspie wiąże się także z różnymi problemami, takimi jak analfabetyzm, kontrabanda, dlatego jeśli tylko chcemy możemy wprowadzać za odpowiednią opłatą programy do walki z różnymi problemami społecznymi. Jeśli zechcemy, możemy wprowadzić prohibicję, zarządzić wcześniejsze wybory, ogłosić amnestię więźniów politycznych czy nawet zaprosić do siebie Papieża! Jeśli zaś obawiamy się ,że możemy zostać z naszego stanowiska usunięci, możemy odłożyć na gorsze czasy trochę pieniędzy na naszym tajnym szwajcarskim koncie. Jednym słowem duży realizm i jeszcze większa swoboda działania.

Tropico zapowiada się na grę wielką, na wielki megahit. Grę, która kompleksowo zajmuje się poruszanym tematem, jednocześnie wciągając do samej rozgrywki. Dzięki dobrej grafice, jeszcze lepszej muzyce oraz samej akcji może zaskarbić sobie przychylność wszystkich fanów strategii ekonomicznych. Być może wielu uzna ją także za wybitne dzieło. Ja przy beta-wersji bardzo dobrze się bawiłem i wydaje mi się, że Tropico osiągnie duży sukces. Pewnikiem jeszcze większy, jeśli tylko zostanie zlokalizowana.